sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 14

'W poprzednim rozdziale..'
Wtedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni. Na wyświetlaczu pojawiło się....


'Emma'
Na wyświetlaczu pojawiło się.... Agnes. (jestem przewidywalna xD- od aut.) Ross to zauważył i pokazał, żebym odebrała. Ja nic nie zrobiłam. Po prostu ściszyłam go i schowałam do kieszeni. Blondyn tylko spojrzał na mnie i zapytał mnie ponownie:
-To gdzie jedziemy?
-To teraz do.. meblowego. Nie, czekaj teraz do domu, bo kasy nie mam. Muszę wziąć.- powiedziałam spoglądając do portfela. 
-Ja Ci pożyczę. Oddasz jak będziesz mogła.- uśmiechnął się do mnie
-Serio? Boże dziękuję!- przytuliłam go z całej siły.
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- dostałam w odpowiedzi. Chłopak pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się. Odjechaliśmy. Staliśmy na światłach. Nagle z tyłu nadjechał jakiś rozpędzony samochód. Stanął na pasie obok i pokazał Ross'owi, że chce się ścigać. Ross tylko pokazał na mnie. On pokazał coś w stylu "Nie przejmuj się nią. Nic jej nie będzie". Blondyn pokazał znak na zgodę. Przestraszyłam się, bo pokazało się zielone światło. Ross wcisnął gaz. Na liczniku już pokazało się ponad 200 km/h. W oddali widać było już tory bez szlabanów. Zobaczyłam też pociąg. Pokazałam go Ross'owi. On powiedział, że nic nam nie będzie i przejedziemy przed nim. Jechaliśmy, a ja coraz bardziej się bałam. Zbliżaliśmy się do torów. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam byliśmy już po drugiej stronie. Obejrzałam się. Zauważyłam, że ten ktoś z którym się ścigaliśmy ma zdarty cały tył i leży na boku. 
-Ross zadzwoń po karetkę! Temu komuś mogło się coś stać!- zaczęłam panikować.
-Spokojnie! Już dzwoniłem! Wszystko dobrze!- spojrzałam na niego przez łzy. Strasznie się bałam, że mi i jemu coś stało. 
-Boże Ross! Masz krew na ręce i na głowie!- pokazałam chłopakowi na rękę i głowę.- Musimy jechać do szpitala! 
-Spokojnie poczekamy na karetkę to coś z tym zrobią! Nie panikuj tak!- Przytulił mnie. Poczułam jak jego krew kapie mi na nogę. Szybko ją wytarłam. Karetka przyjechała. Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do karetki. Ratownicy powiedzieli, że to nic poważnego i tylko trzeba założyć szwy. Pojechaliśmy w tym cel do szpitala. Założyli mu 4 szwy. Do szpitala przyjechali Riker i Rydel. Riker wziął Ross'a swoim samochodem, a ja pojechałam z Rydel samochodem Ross'a. Chciała poznać jak to się stało. Opowiedziałam jej całą historię o tym jak staliśmy na światłach, o tym jak się ścigaliśmy i o wypadku. Jak skończyłam dojechałyśmy do domu. Widzę, że Riker i Ross już tam są. 
-Chcesz zostać na noc?- zapytała Rydel.
-OK, ale wasi rodzice, a co powie Cami?
-Rodziców nie ma, a Camila też może przyjść.
-OK.- właśnie w tej chwili weszłyśmy do domu. Gdy weszłam wpadł na mnie Rocky i Ell. Oczywiście. Gleba! 
-Co wy robicie?!- zaczęła drzeć się Rydel- Rocky, Ell do pokoi!
-Dobrze-powiedzieli oboje wstając z ziemi.
-Nic Ci nie jest?- zapytała Rydel gdy chłopaki już sobie poszli- Pomogę Ci wstać - powiedziała podając mi rękę. 
-Wszystko w porządku- mówiłam otrzepując spodnie- Mam nadzieję- zaśmiałam się.  Wtedy zadzwonił mój telefon. Była to Camila. Odebrałam:
C: Hej, gdzie jesteś?
E: Hej, u Lynchów. Mieliśmy z Ross'em mały wypadek.
C: Ale nic wam nie jest?!
E: Mi nic. Ross ma rozcięty łuk brwiowy.
C: Uu.... Szkoda. Mogę wpaść?
E: Jasne wbijaj! To do zobaczenia!
C: Pa!- rozłączyłam się. Powiedziałam Rydel, że przyjedzie Camila. Była chwila nie zręcznej ciszy. Nagle Rydel odezwała się:
-Zaniesiesz Ross'owi herbatę?
-Jasne- zerwałam się. Wzięłam od niej kubek z tym gorącym napojem i poszłam do salonu w którym leżał chłopak.
-Proszę kochanie. Dla mojego misia- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Kocham Cię- dostałam w odpowiedzi. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyjrzałam tylko zza kanapy kto to. Była to Camila. 

---------------------------------------------------------------------

Hej! Szybko dodaję rozdziały c'nie? Mam nadzieję na kilka komentarzy. Więc: Komentujcie, Motywujcie i Dobrze się bawcie. Mam nadzieję na kilka zawałów. xD Dobra nie. Kocham <3 

4 komentarze: